sobota, 17 stycznia 2015

Trochę o prostym cięciu na falowanych włosach.

Znowu ja :D Udało mi się po raz kolejny znaleźć chwilkę żeby coś tu naskrobać.

Przedwczoraj byłam  fryzjera (znalazłam nowego, jeszcze lepszego :3) gdyż postanowiłam znowu pocieniować i podciąć na długość moje włosy. Nie opisywałam tego tutaj, ale we wrześniu podcięłam włosy całkiem prosto. Myślałam, że to ustabilizuje puch i kręcenie moich włosów, może pod swoim ciężarem się wyprostują i będą po prostu gładkie miód cud i orzeszki. Niestety tak się nie stało.
A co się stało?
Przez pierwsze tygodnie wszystko było ok, ale później niestety zaczęły niemiłosiernie klapnąć i było mi w nich również najzwyczajniej w świecie niewygodnie...
Moje włosy należą raczej do grupy gęstych więc czułam się jakbym miała gruby dywan na głowie. Może dziwne porównanie, ale było mi po prostu za ciężko, gdy chciałam je zagarnąć np na prawą lub lewą stronę musiałam dosłownie całym ciałem je przerzucić.
Włosy sięgały aż do mojej wymarzonej linii łokci, niestety nie mogłam tak żyć. Zbyt niewygodnie mi było z takimi włosami. Nie mówiąc o ich puszeniu - niepocieniowane nie mogły się falować.  A więc teraz wróciłam do cieniowania i je skróciłam - no i jak na razie jest o niebo lepiej. Ten okropny ciężar zniknął i mogę się cieszyć fajnymi pofalowanymi kłaczkami.

No i również przemyślałam fakt, że mam je zapuszczać i na razie - odwołuję to i moim celem będzie 100% naturalności, a potem zobaczymy. Niestety kusi mnie niemiłosiernie do farbowania, więc stosując substytut zacznę dodawać do odżywek i masek kakao :D Może nawet zaopatrzę się w szampon/odżywkę/płukankę w celu ochłodzenia koloru. Chętnię usłyszę o waszych sposobach rzecz jasna :p


A jak ty podcinasz swoje włosy?
Całuję, Lotta :)

P.S W międzyczasie zaopatrzyłam się w lokówkę stożkową, czy ktoś byłby chętny do poczytania recenzji? :)

sobota, 10 stycznia 2015

Moje termosy.

Tak, stałam się uzależniona od termosów :D Obecnie posiadam dwa - jeden klasyczny o pojemności 750 ml a drugi bardziej w typie kubka termicznego o minimalnie mniejszej pojemności. Oba spisują się świetnie co jeszcze bardziej wzmaga moje uzależnienie od herbaty, szczególnie w zimowe, chłodne dni.

Tak wiem, nie było mnie tutaj dawno... Zbyt długo. W chwili słabości wpadłam na bloggera by sprawdzić aktualności i przepadłam znów. No i teraz zamiast się uczyć (tak uczę się w weekendy...) piszę dla was post. I szczerze? Czuję się z tym świetnie! Niestety od września cierpię na przewlekły niedobór czasu :/ Ale teraz, gdy po tych kilku miesiącach powróciłam do mojego jakby nie było jedynego hobby poza szkołą postaram się znaleźć tą godzinkę, dwie chociaż w tygodniu na post i mam cichą nadzieję że nikt się na mnie nie obraził przez tak długą nieobecność :*

A teraz czas na właściwą notkę, czyli recenzję obydwu cudeniek :)

Pierwszy w kolejności - klasyczny termos z firmy Ambition (z serii pocisk), z limonkowymi elementami o pojemności 0,75l. Posiada klasyczne zamykanie. Bardzo standardowy :) Cena ok. 20 zł

Drugi termos - bezimienny kubek-termos z biedronki. Niestety będzie ciężko z jego dostępnością, niestety była to oferta czasowa. Ale jeśli zobaczycie go w tym sklepie na wyprzedaży - bierzcie bez wahania. Tutaj mamy do czynienia z bardziej nietypowym rozwiązaniem. Pijemy z niego jak z puszki. Nie posiada osobnego kubeczka tak jak poprzednik. Posiada wduszane zabezpieczenie. Jest to bardziej kubek termiczny. Jednak jego zamykanie i forma przybliża go bardzo do zwykłego termosu. Jego pojemność to ok 0,5l.

 A teraz właściwa recenzja.
Tak więc oba termosy są idealne - trzymają temperaturę wiele godzin. Liczę od 7.00 kiedy wychodzę z domu aż do 15.00-16.00 kiedy wracam. Przez pierwsze kilka godzin napoje są wręcz wrzące, tak że ledwo da się je pić. Gdy wracam są letnie. Nie zmieniają smaku napoju. Niestety nie wiem jak sytuacja wygląda z kawą, ja używam ich tylko do herbaty. Warto nadmienić że oba są bardzo szczelne. Nigdy mi nic z nich nie wyciekło. Jednym słowem - polecam :) Znalazłam swoje idealne termosy. Niestety miałam przygodę z jednym, w którym po dosłownie dwóch godzinach herbata była zimna...

Muszę przyznać że ci dwaj pomocnicy bardzo przydają mi się tej zimy. Podróż autobusami często nieogrzewanymi i długie spacery na przystanki byłyby katorgą. Nie mówiąc o szkole, o której chętnie bym wam opowiedziała - przypomina mi kampus rodem z amerykańskiego collegu :D

A teraz wy, opowiadajcie jak minęła wam końcówka roku i Boże Narodzenie :)

Całuję, Lotta :)

P.S Zdjęcia pojawią się po poprawie pogody. Niestety ciemno u mnie straszliwie, zdjęcia nijak się nie udają :<